W ruinach janowieckiego zamku, po zmroku spaceruje postać w zwiewnej białej szacie. Jest to janowiecka Biała Dama, duch niegdysiejszej właścicielki z rodu Lubomirskich. Odwiedza swój zamek, stoi na jego straży.
Zamek posiadał trzy słynne sale z marmurowymi posadzkami i kolumnami: salę portretową, bawialną i jadalną. Ta pierwsza utrzymana była w kolorze karmazynowym, a jej ściany w całości pokrywały obrazy przedstawiające historię rodziny Lubomirskich, a także portrety skoligaconych z nią rodów jak Zamoyscy, Tarłowie, Ożarowscy, Ligęzowie. Sala bawialna była największa i pomalowana na żółto. Pod sufitem posiadała chór dla dworskiej kapeli. Z kolei jadalnia była błękitna z miejscami dla aż 100 osób! Ciekawie prezentowałą się też książnica, wypełniona regałami z różnymi księgami. Dla wytłumienia kroków na podłodze leżały perskie kobierce, a sufit ozdobiono kasetonami ze scenami z życia Akademii Krakowskiej. Zwisająca figura Ateny ze świecznikami przypominała, iż jest to miejsce zdobywania wiedzy. W sumie komnat było aż 98, w tym 7 wielkich.
REKONSTRUKCJA ZAMKU Z KOŃCA XVII WIEKU. ŹRÓDŁO: I.T.KACZYŃSCY „ZAMKI W POLSCE PÓŁNOCNEJ I ŚRODKOWEJ”.
Legenda o pieczonym kucharzu
Na zamku w Janowcu gotował swego czasu kucharz wyjątkowo utalentowany. Wspaniale gotował państwu Lubomirskim, ale swoich podwładnych, kuchcików terroryzował swoim zachowaniem. Prześladował ich na każdym kroku: zabraniał jeść, bił, ganił za byle co, urządzał karczemne awantury, wymierzał okrutne kary. Nienawidzili go kuchcikowie z całego serca. Kiedyś, gdy na jakąś ucztę miała być przyrządzona pieczeń, kuchcikowie przyrządzili ją z niezwyłego mięsa, ze swego szefa. Zamiast wołu upiekli na rożnie okrutnego kucharza, po czym zniknęli z zamku. Legenda mówi, że nigdy nie zostali ukarani za tę zbrodnię, ponieważ nikomu nie udało się ich odnaleźć.
Budowę zamku w Janowcu rozpoczął w I poł. XVI w. Mikołaj Firlej herbu Lewart, hetman wielki koronny i kasztelan krakowski. Jego dzieło kontynuował syn Piotr, wojewoda lubelski. Jako budulec wykorzystano kamień i cegłę. Wcześniej, gdy właścicielem tych ziem był ród Janowieckich także mógł istnieć tu jakiś obiekt obronny. Po śmierci Piotra Firleja zamek przeszedł w spadku na jego syna Andrzeja stając się jego jedyną siedzibą. Po śmierci Andrzeja Firleja w 1585 roku w zamku krótko rezydowali Dulscy herbu Przegonia. Po nich przeszedł w ręce Tarłów. W 1654 roku zamek przeszedł na własność Lubomirskich. Około 1664 roku sprowadzili oni do Janowca Tylmana z Gameren, który zaprojektował dla nich kaplicę wzniesioną przy murze oddzielającym dwa dziedzińce zamkowe. Po okresie zniszczeń szwedzkich zamek stał się piękniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Lubomirscy w odbudowę włożyli ogromne środki chcąc uczynić z niego reprezentacyjną siedzibę jednej z gałęzi rodu. Zwieźli więc do Janowca piękne meble, liczne obrazy, kryształy, brązy, zakupili gabinet numizmatyczny i bibliotekę złożoną z kilku tysięcy tomów. Ponad 100 komnat zostało wyposażonych i ozdobionych z gustownym przepychem. W zamku gościli królowie i książęta. Pojawił się też August II Mocny, wyjątkowo w polskim stroju. Uczta jaką wydano na jego cześć przerosła jego najśmielsze oczekiwania. Podobno powtarzał do Antoniego Lubomirskiego „Schoen, sehr schoen Lieber Prinz” i nie chcąc się z nim rozstawać poprosił o odprowadzenie do samej Warszawy.
Legenda o tajemnym przejściu
Podobno i w janowieckim zamku było tajemne przejście, jak w każdym porządnym zamku. Miało prowadzić z podziemi kaplicy zamkowej do Wisły. Obecnie śladem po tym przejściu jest studnia, która znajduje się na terenie kaplicy. Mówi się, że kiedyś wyciągnięto ze studni wiadro wody a w nim pływała kaczka. A to by znaczyło, że przepłynęła podziemnym tunelem z Wisły do studni. W czasie II wojny św. wojsko sowieckie wrzucało do studni esesmanów, broniących zamku.
W 1783 roku zamek od Lubomirskich odkupił Mikołaj Piaskowski herbu Junosza i rezydował w nim do śmierci w 1803 roku. Na tym skończyły się czasy świetności janowieckiej rezydencji. Zamek został opuszczony i zaczął niszczeć, kolejni właściciele Janowca uznawali, że wydatki na utrzymywanie tak wielkiego założenia są za duże. Zamek do 1928 roku służył za źródło materiału budowlanego. Wtedy zakupił go Leon Kozłowski, który przed drugą wojną rozpoczął remont murów. Niestety zniszczenia z końca wojny zmarnotrawiły ledwo rozpoczęte prace remontowe. Leon Kozłowski pozostał właścicielem zamku w czasach Polski ludowej, ale zaniechał prób odbudowy. W 1975 roku sprzedał zamek na rzecz Muzeum Kazimierza Dolnego.
Legenda o nieszczęśliwej Helenie
Było to dawno dawno temu..
Córka właścicieli zamku, Helena Lubomirska zakochała się w młodzieńcu, który nie dorównywał jej pozycją społeczną. Rodzice zdecydowanie przeciwstawili się jej planom matrymonialnym. Zrozpaczona Helena skoczyła z okna komnaty, w której więzili ją rodzice, umierając od zderzenia z dziedzińcem zamkowym. Dalszy ciąg przypomina troszeczkę bajkę o Królewnie Śnieżce. Zwłoki Heleny pochowano w szklanej trumnie. Nie wiadomo z jakich powodów jej ciało złożono na zamku w Kazimierzu. Duch Heleny co noc wracał do Janowca i odwiedzał sypialnię rodziców. Mając nadzieję na przywrócenie spokoju duszy zmarłej córki, Lubomirscy sprowadzili trumnę do Janowca i umieścili w miejscowym kościele. Nie wiadomo czy duch Heleny przestał nawiedzać sypialnię rodziców, ale pewne jest, że do dziś zdarza się go spotkać jak przemyka wśród ruin zamku w Janowcu.
W 1976 roku rozpoczęto trwające do lat 90-tych prace zabezpieczające ruinę przed dalszymi zniszczeniami. W 1993 roku zdecydowano się odbudować część skrzydeł i stworzyć w nich hotel, kawiarnie, muzeum oraz ośrodek kulturalny. Nieopodal zamku znajduje się dwór wraz z budynkami gospodarczymi przeniesiony tu z miejscowości Moniaki. W środku możemy oglądnąć w pełni wyposażoną siedzibę ziemiańską z XVIII w. Także spichlerz został zagospodarowany i prezentowana jest w nim ekspozycja etnograficzna.
Ostatnie spojrzenie na Janowiecki zamek i ruszamy w dalszą drogę 🙂